hope dies last
Przymknęłam powieki mając nadzieje, że to tylko wytwór mojej wyobraźni - niestety tak nie było. Otworzyłem je delikatnie, zupełnie jak bym bała się jakiegoś potwora i chciała sprawdzić czy już sobie poszedł. Nie wiem czy tak miało być, ale kolory były rozmazane, a głos z chwili na chwilę ucichał. To normalne, prawda?
- Rose, co się dzieje? - głos mojego ukochanego był niespokojny, słyszałam go, ale nie miałam siły by móc mu odpowiedzieć - Rose, mów do mnie, proszę - powiedział i poczułam jak znów siada na ławce. Wtulił mnie w swoje ciało i głaskał po włosach. Mimo nie wyraźnego głosu słyszałam jak wzywał karetkę... Jego słowa były pełne bólu i błagania, słyszałam jego szloch, ale po chwili już nic. Cisza. Zamknęłam swoje powieki i odpłynęłam
***
Paul! - krzyczałam cały czas, ale on mnie nie słyszał, dlaczego? Za każdym najmniejszym uderzeniem krzyczałam jego imię mając nadzieje, że nic mu nie jest. Nie mogłam czekać. Musiałam zareagować, musiałam bronić swojego ukochanego. Krzyczał bym tego nie robiła, ale nie słuchałam go. Powoli, małymi krokami zbliżyłam się do miejsca, którego obraz był najgorszy.. Dotknęłam ramienia jakieś zakapturzonej postaci, ale to był błąd. Wielki błąd. Ten ktoś był sprytniejszy. Jednym szybkim ruchem przewrócił mnie. To było straszne. Nic nie czułam. Uderzył mnie w brzuch i wrócił do mojego ukochanego. Nie miałam siły wstać. Usłyszałam tylko słowa "Kocham Cię" a potem plusk. Nikogo nie było. Paul zniknął, a zakapturzona postać odeszła.
***
Słyszę dziwne odgłosy maszyn, które zaczynają mnie budzić. Ich ciche pikanie powoduje, że mam ochotę znów nic nie słyszeć. Nie przyjemny dźwięk. Po dłuższej chwili zbieram się na odwagę i powoli otwieram swoje ciężkie powieki. Rozglądam się po pomieszczeniu. Odetchnęłam z ulgą wiedząc, że to tylko sen. Tylko zły sen. Wierze, że Paul jest ze mną. Po prawej stronie widzę okno w którym można zobaczyć księżyc. Jest noc. W sali jest cicho, oprócz maszyn nie słychać nic. Spoglądam w drugą stroną. Pustka. Obok łóżka stoi tylko mała szafeczka na której leży butelka wody. Sięgam po nią i zauważam na swojej dłoni wenflon. Naprawdę nie wiem co się dzieje. Jestem w szpitalu, ale dlaczego? Przecież tylko zemdlałam. A może jednak było inaczej? Nie wiem... Odkręcam nakrętkę i biorę łyka wody, po czym zakręcam i odkładam na półkę. Przypomniało mi się, że obudziłam się na chwilę w karetce. Zobaczyłam przerażoną twarz Paula i twarz lekarza po czym znów odpłynęłam.. nic nie rozumiem. Okrywam się bardziej kołdrą i zamykam oczy wtulając się w poduszkę. Odpłynęłam w głęboki sen.
***
Rankiem obudziły mnie pielęgniarki, które już chrząkały się po sali i mierzyły parametry. Otworzyłam swoje powieki i rozejrzałam się po sali. Uśmiechnęłam się lekko widząc stojącego przy parapecie Paul'a. Pewnie myśli, że wciąż jestem nieprzytomna, nie było go gdy się wybudziłam ani żadnego lekarza, wiec myślę, że nawet personel nie wie, że już jestem na tej "planecie" co trzeba. Wciąż jednak byłam słaba, naprawdę. Sama nie wiem co się dzieje. Zaczynam się bać, przeraża mnie to. Nigdy nie miałam czegoś takiego, a teraz tak nagle wszystko. Po prostu wszystko zaczyna się sypać.
- Paul - szepnęłam cicho a ten spojrzał na mnie i od razu podszedł do łóżka
- Rose, skarbie - szepnął z uśmiechem i pocałował mnie w czoło - Pójdę po lekarza - oznajmił chcąc wstać, ja natomiast złapałam go za dłoń
- Nie idź - poprosiłam - Co się stało? - spytałam - dlaczego tu jestem, wiesz coś? - spytałam
- Niestety nie, lekarz nic nie chciał mi powiedzieć. Nie jestem z rodziny, twoja mama pojawi się wieczorem. Pracuje - powiedział całując moją dłoń
- Zawołasz lekarza? chce z nim porozmawiać
- potowarzyszę Ci. Chce wiedzieć.
- Nie - zaprzeczyłam od razu - Chce zmierzyć się z tym sama. Proszę zrozum to. O wszystkim Ci powiem, obiecuję. - szepnęłam - zawołaj go - poprosiłam i tak mój ukochany zrobił. Wstał z krzesła i wyszedł po lekarza. Czekałam na niego kilka minut, które dla mnie wydawały się wiecznością. Nie wiem, może to dziwne, ale... mam złe przeczucia. W drzwiach stanął lekarz a ja przełknęłam głośno ślinę. Widziałam po wyrazie jego twarzy - coś musi być nie tak.
- Dzień dobry - przywitał się stając przy moim łóżku. Musiał mnie jeszcze osłuchać, ale z chwili na chwile czułam, że moje obawy się potwierdzą.
- Co mi jest? - spytałam nie mogąc już wytrzymać. Lekarz spojrzał na mnie i wziął głęboki wdech. Patrzyłam na niego zniecierpliwiona odpowiedzi, jednak widziałam, że mu jest ciężko wyznać prawdę. Mimowolnie poczułam małe łezki w kącikach oczu, zaczęłam się naprawdę bać.
- Paul - szepnęłam cicho a ten spojrzał na mnie i od razu podszedł do łóżka
- Rose, skarbie - szepnął z uśmiechem i pocałował mnie w czoło - Pójdę po lekarza - oznajmił chcąc wstać, ja natomiast złapałam go za dłoń
- Nie idź - poprosiłam - Co się stało? - spytałam - dlaczego tu jestem, wiesz coś? - spytałam
- Niestety nie, lekarz nic nie chciał mi powiedzieć. Nie jestem z rodziny, twoja mama pojawi się wieczorem. Pracuje - powiedział całując moją dłoń
- Zawołasz lekarza? chce z nim porozmawiać
- potowarzyszę Ci. Chce wiedzieć.
- Nie - zaprzeczyłam od razu - Chce zmierzyć się z tym sama. Proszę zrozum to. O wszystkim Ci powiem, obiecuję. - szepnęłam - zawołaj go - poprosiłam i tak mój ukochany zrobił. Wstał z krzesła i wyszedł po lekarza. Czekałam na niego kilka minut, które dla mnie wydawały się wiecznością. Nie wiem, może to dziwne, ale... mam złe przeczucia. W drzwiach stanął lekarz a ja przełknęłam głośno ślinę. Widziałam po wyrazie jego twarzy - coś musi być nie tak.
- Dzień dobry - przywitał się stając przy moim łóżku. Musiał mnie jeszcze osłuchać, ale z chwili na chwile czułam, że moje obawy się potwierdzą.
- Co mi jest? - spytałam nie mogąc już wytrzymać. Lekarz spojrzał na mnie i wziął głęboki wdech. Patrzyłam na niego zniecierpliwiona odpowiedzi, jednak widziałam, że mu jest ciężko wyznać prawdę. Mimowolnie poczułam małe łezki w kącikach oczu, zaczęłam się naprawdę bać.
_______________
Cześć wszystkim, przepraszam za ponad miesięczną przerwę, ale nie miałam zbytnio czasu dodać rozdział. Nauka etc. Teraz przychodzę z naładowaną baterią, z nowymi pomysłami. Mam nadzieje, że wciąż tu jesteście. Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Niedługo rozpoczynam ferie, więc postaram się nadrobić. Piszcie co sądzicie w komentarzach. Każdy komentarz motywuje - pamiętaj! Liczę na szczerą opinię.
4 kom = next.
(mam nadzieje, że nie będę musiała czekać do świąt wielkanocnych by dodać rozdział i dacie radę napisać cztery komentarze do 15 lutego.♥ ) Z mojej strony to tyle, komentujcie. xx ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz